W kwietniu tego roku, wiele osób w obawie o zdrowie wolało #zostaćwdomu. Lub musiało #zostaćwdomu, bo zamknięte były szkoły, przedszkola i żłobki. Sęk w tym, że nie wszystkie zawody można wykonywać „z domu”.
W normalnych czasach ok. 11% osób deklaruje pracę z domu (czasami lub często). W okresie lockdown, w ten sposób pracowano pięciokrotnie częściej (deklaruje to ok 51% osób). Można przypuszczać, że pozostałe osoby nie były w stanie wykonywać pracy w warunkach domowych. Wyników takich dostarcza DIAGNOZA.plus, badanie rynku pracy które przeprowadza Uniwersytet Warszawski, we współpracy z badaczami rynku pracy z innych ośrodków badawczych w Polsce.
W niewielkim stopniu zmieniła się praca nocami czy w weekendy, co oznacza, że nawet jeśli część pracodawców próbowała zmienić tryb pracy, w niewielkim stopniu polegał on na wprowadzeniu pracy zmianowej czy dodatkowych godzin pracy w dni nominalnie wolne. Przykładowo w normalnych czasach w soboty pracuje ok 36% osób, podczas gdy w pandemii wskaźnik ten wyniósł 42%.
Przyrost pracy wieczorami związany był z wychowywaniem dzieci do 13 roku życia, w większym stopniu niż z charakterystykami miejsca pracy.
Wobec lockdown i spadku popytu, ta część pracodawców, która postanowi zmniejszyć zatrudnienie, ma dwie opcje: zwalniać pracowników lub obniżać wymiar czasu pracy. Trzecim źródłem spadku liczby godzin przepracowanych w gospodarce jest zmniejszenie czasu przepracowanego przez osoby samozatrudnione (i pomagających im członków rodzin).